Autor Wiadomość
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 23:12, 24 Maj 2008    Temat postu:

Taak... - zgodził się Mick i nagle chwycił ją mocno za ramię. Nim zdążyła zaprotestować teleportowali się.
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 23:10, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Wątpię, żeby oni sie na to zgodzili... - Powiedziała wskazując kciukiem na wściekłych karczmarzy i ulicznych gapiów. - Wygląda na to, ze musimy sobie poszukać innej wioski...
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 23:07, 24 Maj 2008    Temat postu:

No to pięknie. - odezwał się. - Nie dość że znowu jestem zmęczony to jeszcze dodatkowo rozwaliło nam gospodę. - skrzywił się. - Musimy znaleźć sobie od razu jakiś wygodny nocleg i żarcie w jednym, jest tu coś takiego?
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 23:05, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Riper, Kościana Karuzela! - Powiedziała i trzepnęła Latarenkę miotłą w plecy oddając jej kolejne pokłady furyoku.
Laleczka zaczęła się niespokojnie kręcić w miejscu, aż doszła do takich obrotów, że wylatujące kości przeleciały przeciwników na wylot zabijając ich od razu na miejscu. Gdy wszyscy popadali, Ripper zaczął zwalniać aż całkowicie zatrzymał się w miejscu. Dziewczyna założyła miotłę za szyję i przyjrzała się bałaganowi, jaki powstał w niecałe pół godziny.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 22:59, 24 Maj 2008    Temat postu:

W gospodzie zostało tylko tych dwóch kolesiów. Rzucili się jednocześnie na Micka.
- Amatorzy. - powiedział ze spokojem. - Ghosty, Stalowe Kolce. - wycelował swoim ramieniem w nadbiegających i wyrosły z niego dziesiątki wielki metalowych, błyszczących kolców. Podziurawiły obu napastników, łącznie z całą gospodą i jednym z przeciwników Mattie który stał najbliżej ściany. - Chyba przesadziłem. - powiedział do siebie i spokojnym krokiem wyszedł z walącej się gospody
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 22:49, 24 Maj 2008    Temat postu:

Dziewczyna znikła. Zdezorientowany koleś miotał pociskami na lewo i prawo w ogóle nie patrząc w co celuje. Dziewczyna siedziała na żyrandolu, a jej laleczka wykonywała już Atak Trupiej Klatki, tyle, ze tym razem zamiast poranionego ciała ofiary, z uścisku wyleciały zakrwawione zwłoki.
- Chyba trochę za ostro - zachichotała bujając się pod sufitem.
Ogarnęła wzrokiem zrujnowane pomieszczenie i w tej samem sekundzie coś śmignęło jej przed nosem. W ostatniej chwili zrobiła unik, a pocisk, który był w nią wycelowany, rozwalił całą ścianę i pół sufitu.
Mattie za pomocą kilka fikołków opuściła karczmę i wyszła na świeże powietrze, gdzie walka rozkręciła sie na maksa.
- Trzech na jedną? No, no chłopcy, żebyście tylko nie pożałowali, że jest was aż tak mało... - Powiedziała, gdy trzech osiłków zmierzało na nią z pełnym uzbrojeniem.
- Magnum Craft Chopper! - Powiedziała posyłając laleczkę prosto na przeciwników.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 22:26, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Umm... - zamyślił się. - Nawet trening wytrzymałościowy z nich żaden... racja, są tylko irytujący. - przyznał jej racje i spojrzał na pozostałych dwóch. - Ej, jeśli chcecie żyć to wynoście się stąd jak najdalej tylko jesteście w stanie! - wyszczerzył zęby w potwornym uśmiechu. - Bo jak was spotkam... TO ZARŻNĘ JAK ŚWINIE. - wrzasnął z całej siły śmiejąc się jednocześnie.
- Że co zrobisz...? - usłyszał gdzieś za plecami. Gdy się obrócił, zobaczył kilku poubieranych jak trenerzy pokemonów kolesi, wszyscy mieli parszywe ryje i wyglądali na osiłków. Nie wiedział kto to powiedział, ale nie obchodziło go to. Nagle jeden z nich zrobił kontrolę ducha w którą chyba wpakował całe furyoku i nad głową wyrósł mu ogromny rewolwer a raczej jego część, lufa i magazynek. - Nie zadzieraj z naszym gangiem koleś!!! - wrzasnął prawie się krztusząc i wystrzelił prosto w Mattie. Ci dwaj goście z tyłu też zaatakowali. Mick był gotowy zmieść ich obu jednym prostym kopniakiem z obrotu, ale przód musiał zostawić Mattie.
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 22:16, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Armata Zagłady! - Wydarł się koleś trzymający w reku potężną broń. W tej samej chwili cały arsenał wyleciał w stronę Micka. Gdy był zaledwie kilkanaście cali od jego klatki piersiowej wybuchły zmiatając z powierzchni wszystko oprócz chłopaka i, notabene, stojącą za nim Mattie, do której niewątpliwie należała silna, emitująca wściekłą pomarańczą bariera ochronna. W jednej ręce trzymała miotłę, do której przymocowana była Latarenka, a drugą miała wyciągniętą przed siebie. Miała zacięty wyraz twarzy, a na oczy opadała jej gruba grzywka.
- Chcesz tracić na nich energię? I czas? - Spytała Micka podnosząc głowę wysoko do góry, by móc spojrzeć mu prosto w oczy.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 22:08, 24 Maj 2008    Temat postu:

Nie doskoczył. Mick w ułamku sekundy znalazł się tuż przed nim i trzymał go za głowę. Ci debile byli za głupi na to, ale ktoś taki jak Mattie mógł wyraźnie spostrzec, że kosztowało go to wiele wysiłku. W jego ramieniu znajdował się teraz Ghosty a do ciała wkroczył Shizuke. Palce Micka powoli zagłębiały się w oczodoły ofiary aż w końcu nie wytrzymała z bólu i zaczęła się drzeć na całą gospodę. W momencie gdy jeden z tamtych kolesi chciał już coś zrobić Mick nagle upuścił tego co go zaatakował na podłogę i gdy ten próbował wstać trzymając się za oczy, dostał potężnego kopniaka w szczękę i poleciał na dwa metry wstecz. Przestał się ruszać. Pozostali dwaj byli trochę roztrzęsieni bestialstwem z jakim Mick obszedł się z ich kumplem i nie byli pewnie co zrobić.
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 21:55, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Chłopaki, co to za jeden? - Parsknął meżczyzna, który jako pierwszy wgramolił się z pod nieprzytomnego ciała.
- Nie wiem stary, ale widać, że dawno nie dostał porządnego łomotu... - Warknął drugi, któremu udało się odskoczyć w bok. Miał już przygotowaną na pełną moc kontrolę ducha.
- Rzucasz się? - Warknął jakiś i skoczył w pełnym uzbrojeniu w stronę Micka.
Mattie nic sobie z tego nie robiła, tylko siedziała z założonymi rękoma i czekała na ich pierwszy ruch.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 21:47, 24 Maj 2008    Temat postu:

- To była moja ostatnia szklanka coli... - wyszeptał Mick patrząc się bez wyrazu na brązowy napój ściekający po jego pancerzu. - Ehh.. czy te dzieci nie nauczą się że nie trzeba się drzeć żeby zrobić kontrolę ducha czy cokolwiek, hm? - powiedział jakby kierował te słowa do Mattie, ale nie czekając na odpowiedź jego prawe ramię znowu nabrało energii i pochwyciło w stalowy uścisk leżącego na resztkach ich stołu delikwenta.
- Co to za sieroty..? - wymamrotał Mick i odrzucił tego gościa spowrotem do swoich znajomych zwalając ich wszystkich z nóg.
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 21:41, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Emm... Odkąd pamiętam jestem w podróży u boku Mistrza... - Zaczęła, ale nagle coś innego przykuło jej uwagę. Odwróciła się w tamtą stronę i ujrzała grupę kłócących się ze sobą szamanów. Wydzierali sie tak głośno, że nie trudno było usłyszeć jaki był powód ich awantury.
- Stary, mówiłem ci, ze to zwykła pomyłka... - Jekną jeden z nich, ale nie dokończył, bo jeden z jego towarzyszy utworzył kontrolę ducha i posłał go w powietrze tak, ze wylądował na stole, przy którym siedziała Mattie i Mick, roztrzaskując go [stół] na drobne kawałki.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 21:19, 24 Maj 2008    Temat postu:

Po godzinie skończyli jeść.
- Aaah. Uwielbiam jeść poza domem. - westchnął wypijając jeszcze jedną szklankę coli. - A ty? Wolisz jeść nudne domowe żarcie czy walać się po różnych miejscach i wszystkiego próbować? - zapytał nalewając sobie jeszcze jedną szklankę. - Zdrowie moje, twoje, Hao i całego tego cholernego świata bez którego nie byłoby co robić! - wypił toast.
Mathilda Mattise
PostWysłany: Sob 21:04, 24 Maj 2008    Temat postu:

Spodziewała się tego pytania prędzej czy później. Nie zatrzymując się westchnęła i spojrzała prosto na oślepiające słońce, którego promienie oświetliły lico ledwo trzymającej się na nogach Mattie.
- Żeby dowiedzieć sie, jaki jest na prawdę Hao, trzeba samemu się o tym przekonać. - Uśmiechnęła się blado. Była rzeczywiście wyczerpana.
Zatrzymali się w jakiejś gospodzie i poprosili o posiłek. Długo nie musieli czekać na gorący, wyśmienicie przyrządzony obiad, który zarazem cieszył ciało i ducha.
Mick Aristide
PostWysłany: Sob 20:12, 24 Maj 2008    Temat postu:

- Jedzenie to podstawa. - przytaknął jej. - Jaki jest Hao? - spytałem spoglądając na nią.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group